W sobotę, 25 stycznia, PUUR Audio, Video i Domotica zaprezentowały głośniki MBL 116F Radialstrahler wraz z odtwarzaczem CD/DAC N31 i wzmacniaczem N51 combo z Noble Line firmy MBL. System został w całości okablowany kablami AudioQuest: William Tell Silver Zero & Bass kable głośnikowe, Earth XLR interlink i Firebird kable zasilające.
Myśląc o MBL wyobrażam sobie ogromne lśniące czarne wzmacniacze mocy z dużymi złotymi ornamentami i oczywiście te niezwykłe męskie głośniki "Radialstrahler", które widziałem i słyszałem na wystawach audio wiele lat temu. Podczas gdy te kosztowne produkty z linii Reference Line są nadal częścią oferty, MBL oferuje również przystępną cenowo linię Corona i pośrednią linię Noble. To właśnie ta ostatnia linia, z której w salonie PUUR demorowane są dwa urządzenia. Wszystkie komponenty MBL dostępne są w czterech wariantach kolorystycznych, wśród nich klasyczny czarno-złoty, ale także biały/palinux lub czarny/palinux, jak widać na tych zdjęciach. Głośniki dostępne są nawet w 5 schematach kolorystycznych, wśród których klasyczny czarno-złoty jak na tym zdjęciu lub arktyczny srebrno-chromowy jak na drugim pokoju w dalszej części tej strony.
Dla tych, którzy cenią sobie atrakcyjność marki, ale chcieliby ułatwić sobie wejście, linia Corona oferuje podzespoły od 6.100 euro za komponent. Nie jest to jeszcze kieszonkowe, ale należy zauważyć, że wszystkie produkty MBL są zbudowane według tego samego wysokiego standardu i wszystkie są wykonane tak, aby wytrzymać próbę czasu. Z pewnością nie są to produkty, które są kupowane tylko do wymiany 2 lata później.
Ponieważ jest to relacja, a nie obszerna recenzja, nie będę zagłębiał się zbytnio w szczegóły, a jedynie krótko omówię właściwości komponentów. Począwszy od N31, jest to w zasadzie DAC z transportem CD w zestawie. Próbka użyta w tym demo została wyposażona w fabrycznie nowy Roon Module, który może być również doposażony w istniejące jednostki. Wzmacniacz zintegrowany N51 wykorzystuje dwa opatentowane stopnie wyjściowe klasy D zasilane przez ogromny transformator toroidalny i dwa duże banki kondensatorów.
Głośniki 116F zastosowane w tym demo są najmniejsze z serii urządzeń wolnostojących i mają bardzo przyjemny wygląd: nie za małe i nie za wysokie. Obudowy basowe zawierają dwa głośniki niskotonowe i dwa głośniki średniotonowe i są stosunkowo smukłe, gdy patrzymy na nie od przodu. Podobnie jak w przypadku Martina Logansa, ich głośność jest skoncentrowana na tylnej części. W przypadku tych MBL-ów, obudowa zaczyna się stosunkowo niewielka na górze i rozpościera się płynnie w kierunku dołu. W przeciwieństwie do Martina Logansa, sekcje basowe MBL'ów są pasywne, więc nie ma wbudowanych wzmacniaczy. Samo to może do pewnego stopnia tłumaczyć, dlaczego bas jest tak dobrze zintegrowany. O ile nie należy lekceważyć jakości i integracji basów, to oczywiście to właśnie górna sekcja "Radial Strahler" naprawdę przyciąga uwagę.
Niestety, na stronie internetowej MBL nie ma opublikowanych specyfikacji, ale jest oczywiste, że radialna górna część zawiera głośnik wysokotonowy i jednostkę średniotonową. Podczas gdy te jednostki "radialne" mogą wydawać się raczej obce, ich zasada działania jest w rzeczywistości bardzo prosta. Wyobraźmy sobie zwykły zespół magnesu i cewki przetwornika, przechylmy go o 45 stopni do tyłu, użyjmy specjalnych umiejętności origami, aby złożyć stożek do kształtu beczki i naprawić luźny koniec tak, aby "stożek" mógł się rozszerzyć na zewnątrz tylko o 360 stopni, gdy do cewki zastosujemy AC. Oczywiście w grę wchodzi wiele zastrzeżonych technik, które zapewniają odpowiednią elastyczność i tłumienie, ale tak w skrócie działają urządzenia.
Powyższy obrazek przedstawia zdemontowaną próbkę rzeczywistych jednostek. Można symulować normalne ruchy poprzez ręczne ściskanie beczek, a kiedy to się robi, szczególnie w przypadku jednostki średniotonowej, widać, że beczka rozszerza się, podczas gdy szczeliny pomiędzy wygiętymi pasami stają się większe. Paski wydają się być wykonane z materiału węglowego (kompozytu), a wnętrze wnęki jest całkowicie wypełnione filcowym materiałem tłumiącym.
Demo rozpoczęło się kilkoma klasycznymi selekcjami Brahmsa, Sammartiniego i Mozarta, z których szczególnie realistycznie brzmiały chóralne partie Brahmsa "Vier Gesange op. 17 pour voix de femmes, 2 cors et harpe". Chór posiadał odpowiednią ostrość, głębię i wymiarowość, co w połączeniu z bardzo neutralną i wyrównaną tonacją ułatwiało mi zaangażowanie się. Co ważne, podczas żadnej z muzycznych selekcji do tej pory nie zdawałem sobie sprawy z przejścia między Radialstrahlerami a basem, jakie można zaobserwować w przypadku niektórych mniej doskonałych konstrukcji hybrydowych.
W tym momencie powinienem zauważyć, że nie było to moje pierwsze spotkanie z kolumnami MBL, ale tak naprawdę był to pierwszy raz, kiedy okazało się, że występ jest naprawdę dobry. Bazując na tym, co słyszałem na wystawach, spodziewałem się nudnego, źle zdefiniowanego dźwięku z głębokim, mocnym basem. W mojej opinii MBL, przed tym pokazem, rzeczywiście kolumnom udało się uniknąć wskazywania na dużą, słodką plamę, ale kosztem poważnej redukcji otwartości wysokich tonów i energii. To, co do tej pory słyszałem w salonie PUUR, było jednak w pełni zbalansowane i bardzo liniowe, a w górze wcale nie stępione. Przypuszczam, że ma to wiele wspólnego z tym, że pokój jest większy i na pewno nie przytłumiony.
Dalsze selekcje, takie jak "Pohadka, JW VII/5: I. Con moto" Heleny Basilovej i Mayi Fridman oraz "La favola d'Orfeo, opera, SV 318": Tu se' morta mia vita" Gregorio Allegriego potwierdziły ponadto, że system ten pozwala na bardzo przekonywujący i zabawny sposób przedstawiania muzyki klasycznej. Ale czy system ten nadal będzie tak dobry, gdy zostanie poproszony o odtworzenie muzyki elektronicznej?
Ktoś w tłumie najwyraźniej myślał o tym samym i poprosił o trochę muzyki elektronicznej. Moje obawy szybko się uspokoiły, kiedy Robert zagrał "Return to the Sauce" Infected Mushroom, a następnie "Make us Stronger" Ghost Ridera. Szczególnie ten ostatni zabrzmiał niezwykle efektownie, a jednocześnie zwinnie i artykulacyjnie, i tak, wciąż niezwykle liniowo, bez żadnych szczytów w krzywej częstotliwości.
Po tym zagrałem jeszcze kilka selekcji, ale nie udało mi się ich wszystkich śledzić. Jednym z nich było "Hell to the Liars" London Grammar, które brzmiało bardzo rozpoznawalnie i tylko od czasu do czasu trochę ciężko na wyższej średnicy, kiedy system grał bardzo głośno. Nie mogę być pewien, czy było to związane z elektroniką, kolumnami czy kablami, czy może niektóre z nich nie były jeszcze w pełni uruchomione. Było to jednak bardzo sporadyczne i tylko wtedy, kiedy grałem znacznie głośniej, niż ja osobiście czuję się komfortowo.